Marcin Tomala Marcin Tomala
2977
BLOG

Jak zamordowano skoki narciarskie

Marcin Tomala Marcin Tomala Rozmaitości Obserwuj notkę 63

Pod koniec 2013 roku pisałem, że mimo niezwykłej sympatii jaką darzę skoki narciarskie i polskich reprezentantów, to, co z tą ekstremalną i niszową dyscypliną sportu wyprawiają działacze woła o pomstę do nieba. Niestety kończący się właśnie sezon tylko to wrażenie potwierdził - piękna i spektakularna konkurencja została z premedytacją zamordowana na oczach wiernych i niestrudzonych fanów.

Wspomnę tylko gwoli sprawiedliwości, iż skoki oglądałem z zapałem jeszcze za czasów, gdy Małysz przymierzał się do kariery dekarza, a konkursy śledziłem zawsze w całości, nie tylko w jakże popularnym stylu "zawołaj mnie, jak będzie Adam/Kamil skakał". Tym mocniej boli mnie ta seria niewytłumaczalnych decyzji włodarzy tego sportu, którzy tym samym i tak mało popularną dyscyplinę doprowadzili na skraj groteski i żartu.

Loteryjność, niebezpieczeństwo, warunki atmosferyczne, wiatr - to nieodłączne składniki skoków narciarskich i próba ich marginalizacji (uczynienia rywalizacji bardziej sprawiedliwą) okazała się porażką. Zawody stały się nieczytelne, trudne do interpretacji (skoczył 20 metrów dalej od innych, ale jak mu się odejmie za to, doda za tamto i uwzględni noty sędziowskie to jest dziesiąty jednak) i najzwyczajniej w świecie irytujące.

Zamiast sprawiedliwości dostajemy w zamian festiwal promowania wybranych zawodników (nacji), manipulacje wysokością belki najazdowej itp. Kończący dziś sezon turniej drużynowy w Planicy jest "pięknym" podsumowaniem tego, o czym piszę: konkursu nie zaczęto wcześniej, więc mimo, że wszyscy od zawsze wiedzą, że wieje tam z upływem dnia coraz mocniej - rozegrano tylko jedną serię (pewnie jakby akurat nie prowadzili Słoweńcy, decyzja byłaby inna i wtedy, jak w wielu podobnych przypadkach, przeciągano by wszystko godzinami). 

Rozbieg obniżany do granic możliwości (i zmiany w obrębie jednej grupy zawodników - profanacja!), kompensata za wiatr i belkę w mej opinii absolutnie nie oddawała tego, co się działo w wybranym momencie na skoczni, różnice w odległościach między zawodnikami niwelowane wręcz w sposób absurdalny. O notach za styl litościwie nie wspominam - tu od zawsze królowała specyficznie pojmowana sprawiedliwość - lądujący notorycznie na dwie nogi Amman zbierający więcej punktów niż idealnie wręcz fruwający Stoch. No cóż, pewnie (jak zauważył złośliwie pewien internauta) za to, że nie zrobił w powietrzu salta i nie pomachał jurorom w locie, bywa.

Wszystko to doprowadziło do sytuacji, że skoki stały się dyscypliną anty-telewizyjną. O ile emocje i możliwość oglądania brawury i odwagi niezwykłych zawodników na żywo na skoczni to jedno, to na szklanym ekranie jest to już nie do zniesienia. Nudy, oszustwa, manipulacje, opóźnienia.

Szkoda ogromnie, skoki narciarskie nie tylko całkiem zaprzepaściły szansę wyrwania się z zaklętego kręgu "niszowości", ale nawet to uparcie zabijają zamykając się na obecnych, wiernych kibiców. Ot, taka sobie ciekawostka, która nie wiedzieć tak naprawdę dlaczego, stała się dla Polaków jednym z narodowych, ulubionych sportów. Już chyba jednak niedługo...


Zachęcam do śledzenia: http://twitter.com/MarcinTomala

Można mnie także polubić (lub znienawidzić, co kto woli), porozmawiać, zapytać, zganić: https://www.facebook.com/okiememigranta

 

 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości