Marcin Tomala Marcin Tomala
3193
BLOG

Mińsk to klęska mitu znaczenia Polski - wojna u bram?

Marcin Tomala Marcin Tomala Polityka Obserwuj notkę 65

W stolicy Białorusi trwają desperackie rozmowy próbujące ustabilizować wojenną zawieruchę na Ukrainie. W emocjonalnych (wg najnowszych relacji dziennikarzy) negocjacjach biorą udział przywódcy bezpośrednich stron konfliktu - Rosji i Ukrainy; oraz Niemiec i Francji. Nieformalny, ograniczony format normandzki jest nie tylko policzkiem wymierzonym Unii Europejskiej jako zwartej podobno grupy państw o wspólnych interesach w kluczowych dla kontynentu sprawach, ale przede wszystkim pokazuje, do jakiej roli sprowadzono państwo polskie za rządów Platformy Obywatelskiej i prezydenta Komorowskiego.

Abstrahując od prób wskazania czyje racje w ukraińskiej batalii są ważniejsze, kto tak naprawdę jest agresorem i narusza granice suwerennego państwa a sam próbuje się układać na wzór monachijski/jałtański (do wyboru, do koloru) z przedkładającymi interes własny nad dobro i bezpieczeństwo struktur unijnych Merkel i Hollande`a - należy z całą mocą podkreślić, że brak jakichkolwiek polskich akcentów w wydarzeniu tak istotnym to kompromitacja w pełni ukazująca, jak mało dziś nasz kraj znaczy.

Mamy do czynienia z trudnym do bagatelizowania konfliktem tuż za naszą wschodnią granicą - gdzie ewentualne wybuch ogniska zapalnego i niekontrolowany rozwój wydarzeń zagraża przede wszystkim i w pierwszym etapie Polsce. Rozumiał to kapitalnie niedoceniany i ośmieszany śp. Lech Kaczyński, próbujący odbudować należną ojczyźnie pozycję lidera w regionie, zdolnego stawienia dyplomatycznego czoła agresywnym zapędom Rosji. Wyśmiewanemu i atakowanemu za "wymachiwanie szabelką" przez wielkich przyjaciół godnego zaufania Putina (Komorowski, Tusk i dziennikarska ferajna) rację przyznał rozwój wydarzeń. 

Objęcie czysto formalnej (jak ewidentnie wskazują dzisiejsze rozmowy) pozycji "prezydenta Europy" przez Donalda Tuska nabiera znaczenia symbolicznego - wyjątkowo tanio sprzedano naszą suwerenność w ostatnich 8 latach (jakieś 350 tys euro rocznie). Wybranym wystarcza poklepywanie po pleckach, chwalenie i stek nic nie znaczących realnie dla bezpieczeństwa (także ekonomicznego) obywateli bzdur o wolności i sukcesach. Ceny gazu są, jakie są, systemu obrony antyrakietowej nie ma, państwo polskie w przypadku realnego konfliktu staje się automatycznie zmiecionym z powierzchni świata polem bitwy, linią frontu. 

Polityczne science-fiction? Być może. Ale prawda jest taka, że mamy fikcyjnego "prezydenta Europy" z całkiem realną pensją i to ma nam do dumy wystarczać. Prawdziwa polityka toczy się za zatrzaśniętymi przed naszym nosem drzwiami Łukaszenki, gdzie naszego skowytu już nawet nie słychać. Pozostaje smutna refleksja, czy właśnie za próbę wyłamania tych drzwi życia nie oddał śp. prezydent.


Zachęcam do śledzenia: http://twitter.com/MarcinTomala

Można mnie także polubić (lub znienawidzić, co kto woli), porozmawiać, zapytać, zganić: 
https://www.facebook.com/okiememigranta

 

 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka