Marcin Tomala Marcin Tomala
1650
BLOG

Autor Golgota Picnik ukarałby Jaruzelskiego

Marcin Tomala Marcin Tomala Kultura Obserwuj notkę 70

Metafora, której w dyskusjach używam stosunkowo często, staje się po raz kolejny godna użycia, przywołania. Zazwyczaj polityczna, rzadziej społeczna, dziś - kulturalna. Jak się kupę na spacerze przypadkowo spotka, to najlepiej oczywiście ominąć. Zdarza się wdepnąć nieszczęśliwie (mniej lub bardziej z własnej winy), ale buty się sprawnie i po cichutku czyści, wodą zmywa i zapomina. Nie lata się po znajomych i krzyczy - w jaką piękną kupę dziś wdepnąłem, patrzcie! Tym bardziej nie bierze się kija długiego jak sztuka Garcii, a grubego jak Wyborcza i grzebie zawzięcie w takim placku. Ja wiem, czasem kusi - leży tak i przeszkadza, trzeba coś z tym zrobić przecież! No cóż, niespodzianka wielka - widok wcale nie lepszy, a do tego ten smród...

Spór o słynną już sztukę Rodrigo Garcii jest, nie bójmy się użyć tego słowa, idiotyczny. Przeszłaby niezauważenie, z racji na wątpliwe artystyczne walory, gdyby nie kontrowersje, które budzi. Z jednej strony mamy bezwartościową próbę budowania alegorii między męką Chrystusa a współczesnością, przedstawianą w gorzki, bluźnierczy, żartobliwy (?) sposób. Z drugiej żarliwe protesty, demonstracje, sprzeciw. Które w naturalny sposób budzą wyborcze, lewackie demony i okrzyk rozpaczy o wolność słowa, sztuki, artystów.

Spektakl pobieżnie przeczytałem i wartości ukrytej nie dostrzegam, wybaczcie. Próba żerowania na kontrowersjach (przesadzona, nieciekawa, brzydka) z prawdami objawionymi o współczesnym, konsumpcyjnym społeczeństwie w stylu, pozwolę sobie zacytować: "Nie mogę zesłać na was nowych chorób, nie mogę tracić czasu, spadając na Ziemię jak ogień, plaga i pogrom, aby was dręczyć: już sami dobrze to robicie przeciwko sobie samym." (przekład z hiszpańskiego Agnieszki Kwiatek). Stek banałów na poziomie zbuntowanego i odkrywającego ból i cierpienia życia średnio rozgarniętego gimnazjalisty, oblane solidną dawką anty-katolickiego sosiku. 

Być może do tego rodzaju sztuki nie dojrzałem, albo wręcz przeciwnie - dojrzałem za bardzo. Nie ekscytują mnie anty-konsumpcyjne diagnozy pana, który na swych potępiających artystyczne zaprzedanie pieniążkom sztukach, zarabia całkiem nieźle. Ot, taka swoiście pojmowana, kulturalna hipokryzja. Atakowanie chrześcijaństwa jako przejaw buntu i odwagi jest już tak powszechne i codzienne, że graniczy wręcz z nudą, tchórzostwem. Jaja masz artystyczne, cwaniaku jeden z drugim? To napisz coś (stwórz) o pikniku Mahometa, europejskiej diasporze. 

Dlatego ze zdziwieniem i szczerym sercem apeluję - ciszej nad tym nudnym dziwactwem. Tak, wiem, trzeba bronić wartości, ideałów, religii. Ale czasem najlepszą obroną jest całkowite zlekceważenie takich tworów, na które pies z kulawą nogą tej zdrowej by nie podniósł i nie obsikał, szkoda płynu (trzymając się alegorii a`la Garcia). A jak już chcemy coś podkreślać, to warto wspomnieć, że ten broniony zaciekle przez wybiórcze środowisko argentyński dramatopisarz ma wyjątkowo mocne, polityczne przekonania - brak litości dla dawnych dyktatorów. Pytany o kwestię wybaczenia dla polskich komunistów odpowiada krótko - ja bym karał.

W jednym z jego wcześniejszych "dzieł" jest parę mocnych kawałków o torturowaniu. To za kogo się najpierw bierzemy, obrońcy twórczej wolności?

 

 

 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura