Marcin Tomala Marcin Tomala
894
BLOG

"Dygotalne" państwo

Marcin Tomala Marcin Tomala Polityka Obserwuj notkę 5

Obiecałem sobie naiwnie, że polskie piekiełko nie zmusi mnie do nadwyrężania klawiatury w trakcie piłkarskiego święta - brazylijskiego mundialu. Będę się ekscytował fenomenalnym startem Holendrów, rozpaczliwą ambicją Australijczyków, oszukanym zwycięstwem gospodarzy, grecką tragedią w ich meczu z Kolumbią. Okazuje się jednak, że to pobożne życzenia, polska, żałosna i znajdująca się w stanie agonalnym państwowość po raz kolejny dała o sobie znać. Wyraźniej i mocniej nawet, niż zawsze.

Żeby nie było, iż moje powtarzane od dawna opinie o tragicznym stanie polskiego państwa (Smoleńsk, gospodarka, służba zdrowia, demografia, kultura polityczna) są wyłącznie zdaniem cynicznego, pesymistycznie nastawionego emigranta. Zgodził się ze mną wyraźnie pupil i zaufany człowiek premiera Donalda Tuska, minister spraw wewnętrznych - Bartłomiej Sienkiewicz. "Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie, a pomysły Tuska, takie jak Orliki to... „ch***, dupa i kamieni kupa". No cóż, ja chociaż wyrażałem to grzeczniej. Widocznie nie ta klasa, kultura - muszę się jeszcze sporo nauczyć.

Handel publicznymi pieniędzmi, personalne negocjacje, chamski język i próba uzyskania wsparcia NBP w aktywności wyborczej jednej z partii, w zamian za korzystne rozwiązania ustawowe - to sprawa, która kładzie ostateczny kłam wszystkim, którzy jeszcze tak niedawno świętowali ćwierćwiecze polskich sukcesów, wolności. Belka z Sienkiewiczem to zapewne tylko wierzchołek góry lodowej układów, spotkań, wykorzystania do maksimum zdychającego na naszych oczach kraju. Ostrzeżenie w agenturalnym pokerze, gdzie grześki, bronki i inni w banalny sposób wysyłają sygnał michnikowemu środowisku - gra się zmienia. Każdego można naruszyć, wszak podobno są i jakieś taśmy na Kulczyka...

W sumie nawet zabawne, że teoretycznie człowiek odpowiedzialny w największym stopniu za kwestie bezpieczeństwa (tak rozumianego), minister spraw wewnętrznych - daje się nielegalnie nagrać. Śmiech tłumiony jest oczywiście przez odruch wymiotny - dno już dawno minięte, mamy teraz cudowny wyścig - jak daleko można przeciągnąć granicę oszustwa (jak tam, panie Donald było z tym Amber w końcu?), hipokryzji, arogancji, prywaty, braku etyki, moralności. Oj, jak widać - meta jeszcze daleko.

Konkluzja na koniec będzie prosta, wyrażona językiem i anegdotką (wypijmy za nie!) naszej narodowej elity, wybaczcie z góry. Jeśli się teraz odpowiedzialny osobiście za tę farsę premier Tusk wywinie, to równie dobrze może przy okazji przypadkowej debaty telewizyjnej z liderem opozycji zajeb*** go na oczach widzów krzesłem, roztrzaskując mu głowę i wbijając palce w oczy przyznawać: to ja niszczyłem, gwałciłem, kłamałem, mataczyłem... By potem, cały, zdrowy i bezpieczny oznajmiać - no cóż, sprawa jest przykra, w poniedziałek będzie specjalna konferencja prasowa, może w międzyczasie przycichnie. "Dygotalny" wszak to naród, prawda? Wszystko przejdzie?

 

 

 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka