Marcin Tomala Marcin Tomala
1984
BLOG

Ufunduj dziecku śmierć na komunię

Marcin Tomala Marcin Tomala Społeczeństwo Obserwuj notkę 58

W Dźwierszynie Małym (woj. wielkopolskie) dwóch chłopców miało wypadek na quadzie. Zginął 5-latek, jego 10-letni brat trafił do szpitala ze złamaniem żuchwy i licznymi potłuczeniami. Na chwilę obecną wiadomo, że dzieci jadąc polną drogą straciły panowanie nad pojazdem i uderzyły w drzewo. Policja ustaliła także, że przebywali pod opieką rodziców (trzeźwych), trwa sprawdzanie - czy wiedzieli oni o tym, że chłopcy korzystają z pojazdu.

To tragiczne wydarzenie jest swoistego rodzaju przerażającym finałem zjawiska, które króluje w ostatnich latach w naszym kraju. Quad (dziwne polskie określenia to wszędołaz, czterokołowiec, a z angielskiego ATV - all-terrain vehicle) to najprościej rzecz ujmując (wybaczcie, eksperci i fani) motocykl na czterech kołach, przeznaczony do sportu i rekreacji. Choć bardzo często można także spotkać je jako zarejestrowane pojazdy służące pomocą w gospodarstwach rolnych. Potężne, potrafiące rozwijać naprawdę niezłe prędkości - komuś, kto potrafi jeździć dające sporo frajdy, zabawy. Także pożyteczne.

Zjawisko, o którym wspomniałem, to całkowite lekceważenie obowiązujących zasad bezpieczeństwa (łamanie prawa) i przyzwolenie (wręcz akceptacja!), by z quadów korzystali, bawili się także najmłodsi, bez odpowiednich umiejętności, uprawnień. 

Przepisy jawnie wskazują, że quady poruszające się na polskich drogach powinny być zarejestrowane, posiadać tablice rejestracyjne i mieć ubezpieczenie OC. By móc je prowadzić trzeba albo posiadać prawo jazdy, albo w przypadku pojazdów wolniejszych i lżejszych kategorię AM (dowolną kategorię uprawniającą do kierowania motorowerem).

Brak wyobraźni, lekceważenie przepisów - to codzienność. Spotykam się z setkami opowiadań o tym, jak to ludzie na spacerach (w lesie, przydrożnej ścieżce, spokojniejszym osiedlu) w ostatniej chwili musieli uciekać z drogi przed wyraźnie nadużywającym brawury i mylącym gaz z hamulcem gówniarzem. Dzieciaki wyraźnie pędzące z prędkością powyżej 50km/h i dumny rodzic/dziadek, który na zwrócenie uwagi odpowiada śmiechem - przecież nic się nie stanie, niech ma trochę zabawy zdolniacha.

Szczerze - jako osoba, która regularnie miała przyjemność korzystać z quadów (większych, mniejszych) kapitalnie zdaję sobie sprawę jak wiele frajdy daje jazdy nimi, a równocześnie jak łatwo można dać ponieść się emocjom. Naprawdę trzeba posiadać odrobinkę oleju w głowie, odpowiedzialności i wyobraźni, by korzystać z nich bezpiecznie - nie tylko dla samego siebie, ale otoczenia, spacerowiczów, bawiących się innych dzieci. Tym bardziej nie rozumiem, jak łatwo ludzie pozwalają swym dzieciom (wnukom), także tym najmłodszym na taki rodzaj zabawy.

Zabawy bardzo mocno w ostatnich latach promowanej. To już nie te czasy, gdy chrześniakowi kupowało się z różnych ważnych okazji (urodziny, gwiazdka, komunia) zegarek, w porywie finansowego szaleństwa rower. Laptop z nienagannymi parametrami, konsole do gier i... quady. Tak, przeglądając serwisy aukcyjne oraz czytając opinie na wybranych portalach internetowych okazuje się, że pojazdy te w ostatnich latach stały się niespodziewanie szalenie popularnym prezentem komunijnym.

Nie czas i miejsce na rozważania, że mimo wszystko w tym ważnym dla dziecka dniu nie o prezenty powinno przecież chodzić (ja to dopiero naiwniak jestem, nie?), lecz warto byłoby chyba potencjalny prezent sprawdzić pod kątem bezpieczeństwa, odpowiedzialności. Inaczej miła z pozoru fanaberia inspirowana marketingową sztuczką przeradza się na naszych oczach w inicjowaną z opóźnionym zapłonem śmiertelną pułapkę. Groźną nie tylko dla obdarowanego dziecka, lecz dla wszystkich.

Pozostaje mieć wątpliwą nadzieję, że ten ogromny ludzki dramat, który rozegrał się dziś w Dźwierszynie zainspiruje choć minimalną, społeczną refleksję. Nie można wymagać myślenia i odpowiedzialności od 10-latka - od dorosłych jak najbardziej. Quad to nie zabawka, do jasnej cholery!


 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo