Marcin Tomala Marcin Tomala
3131
BLOG

Nie lekceważcie Tiahnyboka

Marcin Tomala Marcin Tomala Polityka Obserwuj notkę 47

Z rosnącym zaintrygowaniem obserwuję autentyczną pasję i zaangażowanie polskiej społeczności internetowej, publicystów z ramienia różnych opcji w sprawę "ukraińskiej rewolucji". Szczególnie ciekawie wypada ono w kontekście marazmu polskich władz (choć biorąc pod uwagę polską politykę zagraniczną, to czy kogoś to jeszcze dziwi?), braku reakcji i działań krajów teoretycznie zainteresowanych integracją czy "wyzwoleniem" Ukrainy z rosyjskich szponów. Unia Europejska, to od niej się przecież teoretycznie zaczęło, taktycznie milczy.

Protest budzi we mnie tak jednoznaczna ocena wydarzeń na kijowskim Majdanie. Nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam! Demokracji, silnej, wolnej Ukrainie, bezpiecznej Polsce! Do boju! Gdy ktoś wyraża swe wątpliwości zarzuca mu się coraz częściej zaślepienie (głupotę) lub celowe działanie na szkodę naszego państwa (rosyjska agentura). 

Żebyśmy mieli jasność, moją odrazę i gwałtowny sprzeciw budzi eskalacja ukraińskiego konfliktu, coraz to nowe doniesienia o porwaniach, ofiarach, gwałceniu podstawowych praw człowieka.Odpowiada za to rząd i prezydent Janukowicz, jako sprawujący władzę kwestia ponoszonej odpowiedzialności jest oczywista. Nie zmienia to jednak podstawowych wątpliwości, które w opozycji do naiwnego serca podpowiada wątpiący i pozbawiony podstawowych informacji rozum. Wątpliwości, które wzmacnia teoretyczna bierność Rosji, UE, groteskowe propozycje polskich polityków i publicystów, skala wielkości roli, jaką odgrywa w wydarzeniach Oleh Tiahnybok, lider nacjonalistycznej Swobody.

Po pierwsze sprawa podstawowa. Podkreślana namiętnie i do znudzenia. Niezależna od Rosji, bliższa Unii Europejskiej Ukraina to gwarancja naszego bezpieczeństwa, lepszej pozycji, wręcz obowiązek, który wymaga nasza racja stanu. O ile z geopolitycznego punktu widzenia, historycznej analizy, ba, zdrowego rozsądku jest to jasne i nie podlega dyskusji, to zapominamy chyba w jak żałosnej kondycji znajduje się polska państwowość. Pojawiają się już nawet pomysły o wyrwaniu Ukraińców z rosyjskiej Eurazji, silnym, ścisłym sojuszu z Polską. Bajkowo, naprawdę.

Kraj, który oddaje śledztwo w sprawie swej największej powojennej tragedii mateczce Rosji, którego racja stanu sprowadza się do potulności i przepraszania a rola w kreowaniu globalnej polityki jest marginalna, ma nagle stać się liczącym, ważnym graczem na scenie europejskiej? Którego elity polityczne spierają się na każdym kroku a jedność wzbudza dopiero Kliczko i pomarańczowa rewolucja bis? Nie demograficzne problemy ojczyzny, upadający na zmęczone i stare kolana system emerytalny, emigracja, służba zdrowia? Porządek wypadałoby zrobić na swoim podwórku choć iluzoryczny, nie nawet dlatego, że tak wypada, ale dlatego, by ktoś nas zaczął traktować serio.

Powiedzcie, jak traktować poważnie władze państwa, które nawet o porządne i samodzielne śledztwo w sprawie lotniczej katastrofy zadbać nie potrafi, jak? Ciekaw jestem reakcji ukraińskiego Majdanu w analogicznej sytuacji, skoro takie protesty wzbudziło niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE.

Kto da mi także gwarancję, że w przypadku pełnej realizacji postulatów walczących, nie dostaniemy powtórki rozczarowań z wydarzeń pomarańczowej rewolucji? Zwłaszcza, że swoje trzy grosze wtrąca już Tymoszenko, Janukowicz mimo wszystko został wybrany przy sporym poparciu ukraińskiego społeczeństwa, a sama Ukraina jest uzależniona gospodarczo od Rosji. Co przy bierności i braku deklaracji UE brzmi jak wyrok. Europoseł Kowal rzuca nowym planem Marschalla, ja się grzecznie pytam - załapiemy się może? Naprawdę, poważniej proszę, ja wiem, że na fali entuzjazmu różne głupoty się czasem plecie, ale litości.

W końcu Oleh Tiahnybok. Szalenie inteligentny, sprytny, wykształcony. Charyzmatyczny, kontrowersyjny. Jednym tchem potrafi wychwalać Banderę i UPA, głosząc, że już niedługo wszyscy przywódcy europejscy będą składać kwiaty pod ich pomnikami, ideologię swej partii budować na pracach wybitnie antypolskiego Doncowa, by po chwili podziękować Polakom i ich poparciu, życzyć sobie dalszej, wzorcowej współpracy. To nie jest polityk, który nieudolnie i cwanie próbuje kreować swój wizerunek na fali Majdanu. To gracz, wybitnie zręczny i realnie niebezpieczny, którego rolę wyjątkowo łatwo zdajemy się lekceważyć.

Rozmowy, negocjacje bez niego (Jaceniuk, Kliczko, Janukowicz) zakończyły się fiaskiem. Wznowiono je dziś, już w jego obecności. Nie mam pojęcia, jakie będą rezultaty, nie mam zamiaru wyrokować, przedwcześnie osądzać, cieszyć się, negować. Wiem jedno, obsadzenie u sterów władzy naszego "strategicznego partnera, sąsiada", człowieka takiego jak Tiahnybok, przy naszym poparciu i entuzjazmie uważam za ruch mocno wątpliwy. Na pewno warty głębszego zastanowienia.

Zero-jedynkowe przedstawianie ukraińskich wydarzeń ociera się o dziecięcą naiwność. Ja nie wiem, czyje interesy i w jakim stopniu ścierają się na Majdanie, wy tak, prawda?

 

 

 
 
 

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka